sobota, 18 października 2014

Rozdział 8 - ostatni

Postanowiłam być nieugięta i nie otworzyłam mu. Nie po tym co się stało. Chciałam powrócić do oglądania filmu, ale zatrzymał mnie zdesperowany głos Francuza.
- Błagam cię, otwórz - wołał - Zrozumiałem, że to dzięki tobie moje życie ma sens.
- Bla, bla, bla. Zachowaj swoje głupie gadki dla tej zdziry - odparłam stanowczo i ruszyłam w stronę salonu.
Próbowałam skupić się na filmie, ale ciągle niewzruszony Varane stał pod drzwiami i powtarzał "wpuść mnie". Nie chciałam dać za wygraną i siedziałam na sofie udając, że wciągnęła mnie fabuła wyciskacza łez. W myślach modliłam się, żeby Luca wrócił i przegonił Varane'a. Każde jego słowo jednocześnie przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze i sprawiało ból w okolicach żołądka.
Po godzinie lamentów, Raphael ucichł. Cisza trwała jakieś 15 minut i szczerze zaczęłam się zastanawiać czy mu się coś nie stało.
Z ciekawości wstałam i podeszłam do drzwi. Lekko je uchyliłam spodziewając się Rafy opartego o ścianę korytarza lub w ogóle jego brak. On jednak siedział opierając głowę o zgięte kolano. Wyglądał okropnie. Włosy w nieładzie, przepocony biały t-shirt i stare, schodzone trampki. Na mój widok zerwał się do pozycji stojącej. Chciałam błyskawicznie zamknąć drzwi, ale ten popisał się nienagannym refleksem i przytrzymał je powodując, że pozostały otwarte.
- Nie byłem z nią szczęśliwy. Piłem, żeby nie czuć tej guli w.. środku. Myślałem, że mam jakieś problemy zdrowotne, ale zrozumiałem, że to z tęsknoty. Tęsknoty za tobą - powiedział a w jego czekoladowych oczach widziałam szczerość przepełnioną bólem.
- Daj mi czas - odparłam i bez zawahania zamknęłam drzwi przed jego nosem.
Nigdy nie wierzyłam w coś takiego jak spór serca z rozumem. Zawsze uważałam, że te dwa narządy są ze sobą zsynchronizowane, dzięki czemu możemy z łatwością podejmować trudne decyzje.
Tym razem rozum podpowiadał mi, że nie powinnam wybaczyć Raphie. Pojawiały się wątpliwości. Co jeśli on znów wywinie mi taki numer?
Ale z drugiej strony serce mówiło, że nigdy nie znajdę kogoś, kto będzie dla mnie znaczył tyle co Francuz.
Ponownie usiadłam na kanapie okrywając się kocem, podkurczyłam nogi i oparłam podbródek na kolanach. Pozwoliłam małym strugom łez swobodnie spływać po moich policzkach.

***

Po tym jak zamknęła mi drzwi przed nosem, załamałem się. Sterczałem tam ponad godzinę, zdarłem sobie gardło, wyznałem jej miłość a ona wciąż niewzruszona nie chciała mnie słuchać. Zacząłem się zastanawiać czy ona na prawdę mnie kocha, czy w ogóle warto się o nią starać. Gula w żołądku, która ciągle dawała mi o sobie znać utwierdzała mnie w przekonaniu, że nie mogę się poddać.
Przez kilka następnych dni zastanawiałem się jak mogę odkupić swoje winy. Prosiłem o pomoc Alvaro, ale ten, kiedy opowiedziałem mu o całej sytuacji stwierdził:
- Nie dziwię się, że nie chce cię znać.
Miałem ochotę walnąć go w twarz, ale to zdanie sprawiło, że zacząłem starać się jeszcze bardziej. Ciągle do niej wydzwaniałem, pisałem smsy, kilka razy przysłałem bukiet kwiatów do domu i pracy. Niestety na nic nie dostałem odpowiedzi. Nawet głupiej wiadomości: "dziękuję".
Na treningach mi nie szło. Trener ciągle wzywał mnie na rozmowę w cztery oczy i groził, że jeżeli się nie skoncentruję to wrócę na ławkę a co gorsza, do drużyny młodzieżowej.
Starałem się. Robiłem wszystko co w moich siłach, aby powrócić do szczytowej formy, ale nie potrafiłem. Czułem jak tracę miejsce w składzie. Decydującym momentem było wezwanie mnie do dyrektora sportowego Realu Madryt.
- Postawię sprawę jasno. Jeśli nie zagrasz na 101% swoich możliwości w następnym meczu, sprzedajemy cię do FC Porto - powiedział stanowczo kiedy przekroczyłem próg jego gabinetu.
To był dla mnie cios. Byłem w stanie siedzieć na ławce, nawet przenosiny do rezerw bym zniósł, ale pozbycia się mnie były nie do przyjęcia. Poczułem się niechciany w drużynie co sprawiło, że moje morale jeszcze bardziej spadły. 
Wróciłem do szatni ze łzami w oczach. Były to łzy bezradności. Byłem blisko załamania. Usiadłem ławce i schowałem twarz w dłoniach. Musiałem zebrać się w sobie i zagrać najlepiej jak potrafiłem, co w tamtym momencie było cholernie trudne.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył martwego Ronaldo - powiedział Alvaro, który w dziwny sposób znalazł się obok mnie.
- Chcą mnie sprzedać do FC Porto - odparłem nie spoglądając na niego.
Morata poklepał mnie po plecach dodając otuchy.
- To jeszcze nie koniec świata.
- Jeśli nie zagram w następnym meczu na poziomie światowym to będzie to mój ostatni mecz w Realu - kontynuowałem.
- To zepnij dupę i zapierdalaj na trening a nie siedź tutaj i lamentuj jak bardzo nieszczęśliwy jesteś! - krzyczał w moją stronę - Nie dziwię się, że Elena nie chce takiego fiutka jak ty.
Na ostatnie zdanie poderwałem się z ławki jak poparzony i złapałem Hiszpana za koszulkę stając z nim twarzą w twarz. Był niewzruszony i z odwagą patrzył mi w oczy. Po kilku sekundach poczułem jak ktoś od tyłu odciąga mnie od Moraty.
- Tacy duzi a takie dzieci - powiedział Casillas.
Wyszedłem z szatni nie oglądając się na nikogo i ruszyłem w stronę siłowni gdzie chciałem odreagować, spuścić powietrze. Od razu uruchomiłem bieżnię i ustawiłem na największe tempo. Po jakichś 30 minutach na maszynie obok mnie pojawił się Alvaro.
- Musisz strzelić gola - powiedział.
- Jestem obrońcą, idioto. Nie napastnikiem - odparłem ze złością.
- Elena będzie na trybunach - oznajmił czym od razu zmienił moje nastawienie do tej rozmowy - Zrób coś wyjątkowego.
Ostatnim zdaniem dał mi do myślenia. Strzelenie bramki dla mnie, jako obrońcy było bardzo trudne. Moim głównym celem była obrona, zdobywanie goli to drugorzędny priorytet. Takie sytuacje dla stoperów mały miejsce głównie po rzucie rożnym lub wolnym. Musiałbym być na prawdę kiepsko kryty, aby udała mi się ta sztuka.
A jednak obudziła się we mnie mała iskierka nadziei. Wiedziałem już nawet jak mógłbym celebrować bramkę. Wielu piłkarzy w taki sposób wyrażało swoje przekonania, racje, może nawet podziękowania. Mój cel był zupełnie inny.
Na murawę wyszedłem pełen determinacji jakiej nie miałem jeszcze nigdy dotąd. Wzrokiem szukałem na trybunach Eleny i jej ekipy redakcyjnej. Nie ciężko było ją odszukać. Siedziała w loży VIP.
Wyglądała przepięknie. Zupełne przeciwieństwo dziewczyny, którą widziałem tego dnia w mieszkaniu. Jej kręcone blond włosy były ułożone na bok, postawiła na lekki makijaż. To jedyne co udało mi się dostrzec, bo sędzia zaczął spotkanie i musiałem być maksymalnie skoncentrowany na piłce.
Pierwsza połowa była dla naszej obrony katorgą. Piłkarze Espanyolu grali twardo i ciężko było wygrać pojedynek bark w bark. Do przerwy było 0:0. W drugiej połowie wynik otworzył Ronaldo po rzucie wolnym. Presja spadła a piłkarze z Barcelony coraz bardziej się gubili.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany przeze mnie rzut rożny. Razem z Sergio Ramosem pobiegłem do pola karnego. Cristiano wybił piłkę z narożnika boiska a ta minęła mnie i trafiła na głowę mojego starszego kolegi, który zdobył drugą dla Realu bramkę.
Przy następnych rzutach rożnych próbowałem z całych sił, ale było to na nic. Zniecierpliwiony ciągle wracałem na swoją pozycję i broniłem najlepiej jak umiałem.
Nadeszła 90 minuta a ja wciąż nie zdobyłem gola, na którym tak bardzo mi zależało. 93 minuta, ostatni rzut rożny dla Królewskich. Możliwe, że to ostatni stały fragment gry, w którym brałem udział jako zawodnik Realu.
Do pola karnego Espanyolu przybiegł nawet Iker Casillas z nadzieją na jakąkolwiek pomoc. Stały fragment gry wykonywał jak zwykle Ronaldo.
Gestem ręki dałem znać, żeby zagrywał na mnie, bo widziałem, że obrońca, który mnie krył był znacznie niższy.
Portugalczyk uderzył w piłkę, która wpadła pod nogi Angela di Marii stojącego poza polem karnym Ten podał do mnie a ja lewą nogą strzeliłem bliżej prawego słupka.
Stadion oszalał! Ostatnia minuta a ja strzeliłem bramkę! Biegłem w stronę loży VIP i stanąłem tak, aby Elena mnie zobaczyła. Podniosłem koszulkę pod którą miałem inną z napisem po hiszpańsku "Kocham Cię, E.".

____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Hej! Pierwszy raz publikuję rozdziały na dwóch blogach. Uznałam, że skoro mam już napisaną końcówkę to czemu nie opublikować? Mam nadzieję, że Wam się podoba :*
Na podziękowania przyjdzie jeszcze czas pod epilogiem, ale ja już w tym momencie chciałam Wam podziękować za wszystkie komentarze, jesteście cudowne ♥

I'll be the one if you want me to
Sztuka zapominania
Sztuka wyboru

W poszukiwaniu szczęścia
Stand by me
Your one and only

8 komentarzy:

  1. No no genialne to jest :) Mam nadzieję, że o takim meczu i wszystkich staraniach Francuza Elena wreszcie mu wybaczy i będą szczęśliwi.
    Czekam na epilog,
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka mnie rozwaliła! Awww... :**
    Mam nadzieję, że Elena mu wybaczy i będą szczęśliwi.
    Czekam na następny genialny rozdział!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu *____*
    Nie wiem czy być szczęśliwa czy płakać. heh.
    Ja także czekam na epilog :)
    Serdecznie pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, tak szybko kończysz :O :C
    Będę tęsknić za tym blogiem :(
    Rozdział cudowny :)
    Czekam na epilog i pozdrawiam Cię gorąco :***

    OdpowiedzUsuń
  5. jak ostatni?! :O nieeee :(
    ale liczę że bd razem *.*
    -wyglądasz jakbyyś zobaczył martwego Ronaldo- powaliłaś tym :D
    czekam z niecierpliwościa na epilog :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej jakie to piękne! Ciekawe co na to Elena? Już nie mogę się doczekać :)
    Czekam na więcej i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentarz mi się usunął, czyli w sumie tak jak zawsze, ale to nie zmienia faktu, iż postanawiam spróbować po raz kolejny, bo: Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą!

    W sumie było mi przykro z powodu, że ona nie chciała wpuścić Varane'a do środka (ach, ta moja fascynacja francuzami!) ale przypomniałam sobie, co jej zrobił. Elena okazała się być prawdziwą babką z charakterem i nie przekonał jej byle krzyk. Jestem pewna, że przekonała ją ta koszuleczka pod spodem.
    Kocham Alvaro prywatnie, ale teraz ta moja miłość chyba aż wzrośnie, bo ilekroć on pojawiał się u Ciebie w rozdziałach, tylekroć moje serce biło mocniej. Mam nadzieję, że wena wróci i pozwoli mi urzeczywistnić tę miłość.
    Nieee, nie! To nie może być koniec, po prostu nie! Mam przynajmniej nadzieję, że ugasisz tę moją tęsknotę kolejnym blogiem o Realu.

    całuski x

    OdpowiedzUsuń
  8. Może zacznę od tego, że mimo wszystko cieszę się, że Elena nie złamała się i nie otworzyła mu drzwi. Z drugiej jednak strony mimo wszystkiego co Rapha jej zrobił, mam nadzieję, że epilog będzie szczęśliwy.

    Wgl ciężko mi przyjąć do siebie, że niestety kończysz już to opowiadanie. Szczerze powiedziawszy jest to jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam.

    Co by tu jeszcze? Chyba pozostaje mi życzyć Ci weny, abyś napisała jak najlepszy epilog. Pozdrawiam ;) /K.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszej pracy! Jeśli czytasz bloga, lecz nie komentujesz, proszę, napisz chociaż 'przeczytany' w komentarzu czy coś takiego. Nawet z anonima, to bardzo motywuje.

Bardzo proszę o niezostawianie mi w komentarzu linku do bloga, proszę to zrobić w zakładce "spam". Z góry dziękuję ;)