środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 5

Mógłbym rzec, że wyglądała nawet ładniej niż wtedy kiedy zawładnęła moim sercem, jeśli to w ogóle było możliwe. Jak zwykle, jej usta były pomalowane czerwono krwistą szminką, która dodawała jej uroku. Przepiękne brązowe oczy podkreśliła czarną kredką. Tylko kolor jej włosów się zmienił, miałem wrażenie, że nieco je przyciemniła. A może to był jej naturalny kolor?
- Przystojny mężczyzna z ciebie Varane, wiesz? - zapytała głosem, którym uwiodłaby każdego osobnika płci męskiej. Nie wystarczyło dużo, abym poddał się jej zalotom.
- Co ty tutaj robisz, Amelie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Starałem się nie dawać po sobie znać, że tak na mnie działa.
- W tym tygodniu mam sesję w Madrycie. Pomyślałam, że mogłabym cię odwiedzić - odparła dotykając mojej dłoni.
Była taka krucha i niska, ale jednocześnie biła z niej pewność siebie. Patrzyłem z góry na jej przepiękną twarz i powoli zatapiałem się w brązowych oczach. W tym momencie nie myślałem o Elenie. Decydowała za mnie pewna część ciała i to zdecydowanie nie była głowa.
- Chciałabyś pojechać do mnie? Pokazałbym ci mieszkanie - wypaliłem.
Amelie zbliżyła się jeszcze bardziej i stanęła na palcach by dosięgnąć mojej twarzy.
- Mam nadzieję, że nie tylko mieszkanie - szepnęła mi do ucha.
Moja wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. W głowie powtarzałem "uspokój się, stary", aby nie doprowadzić do krępującej sytuacji z moim kolegą w roli głównej.
Bez wahania otwarłem przed Amelie drzwi do porsche. Po chwili znajdowaliśmy się już na ulicach Madrytu pędząc do mojego mieszkania na jednym z bogatszych osiedli, gdzie niedawno się przeprowadziłem.
Przez całą drogę trwaliśmy w ciszy, lecz kątem oka zauważyłem, że Amelie co kilka minut na mnie spogląda z uśmiechem, co mi bardzo odpowiadało. Wreszcie dziewczyna, o której marzyłem przez ostatnie siedem lat się mną zainteresowała. I to jak zainteresowała!
Zaparkowałem na parkingu w podziemiach bloku. Moje mieszkanie zajmowało całe ostatnie piętro, więc pojechaliśmy windą.
Po przekroczeniu progu drzwi zagadnąłem:
- Rozgość się, tam jest łazienka, pewnie chcesz się odświeżyć - wskazałem na pokój po lewej stronie.
- Nie chcę się odświeżać, chcę ciebie - odparła, zrzuciła płaszcz i dosłownie się na mnie rzuciła.
Nogami oplotła mnie wokół brzucha a ręce zarzuciła na ramiona namiętnie całując. Odruchowo włożyłem ręce pod jej cieniutką czarną bluzeczkę w czerwone róże. Po chwili mój dotyk przeniósł się na jej pośladki a ona nie przestawała wbijać swoich paznokci w mój kark.
Sytuacja przeniosła się na sofę w salonie. W pośpiechu zaczęliśmy ściągać z siebie nasze rzeczy. Obdarowywałem jej smukłe, delikatne ciało gorącymi pocałunkami. Była przepiękną kobietą, tego nie dało się ukryć. Mój kolega już dawno zaczął pracować, wystarczyła chwile, aby w całości oddać się pożądaniu.

***

Umówiłam się na "urodzinową randkę" z Raphaelem dzień po moich urodzinach. Może trochę dziwne i niecodzienne, ale w ostatniej chwili zadzwonił do mnie, że nie wyrobi się akurat w ten dzień. Nie miałam pojęcia gdzie chciał mnie zabrać, ale wyglądało na to, że szykował coś wyjątkowego, bo powiedział, abym elegancko się ubrała.
Zaglądnęłam do mojej garderoby z nastawieniem, że nie znajdę żadnej sukienki i będę musiała spocząć na spódnicy. Po piętnastu minutach walki z wieszakami znalazłam czerwoną sukienkę z odkrytymi ramionami sięgającą mi przed kolana. Do tego czarne szpilki i lekko podkręcone włosy. Właśnie kończyłam malować usta błyszczykiem kiedy pod domem usłyszałam parkujące porsche. Od razu wiedziałam, że to Raphael.
Chwyciłam za czarną kopertówkę i w kilka sekund byłam pod drzwiami. Otworzyłam je gwałtownie a moim oczom ukazał się Varane, który dotykał dzwonka do drzwi z zamierzeniem zadzwonienia.
Ubrany był w błękitną koszulę z rękawem 3/4 oraz czarne zwężane spodnie. Na mój widok nieźle się zdziwił, lecz jego mina w kilka sekund zamieniła się w zachwyt.
- Przepięknie wyglądasz, słonko - poleciał banałem Rapha. Niby typowy tekst, który słyszy prawie każda kobieta od swojego mężczyzny a cieszy. Odruchowo się zarumieniałam.
- Dziękuję, możemy jechać? Umieram z ciekawości co wykombinowałeś - odparłam.
Raphael kiwnął potwierdzająco głową i przepuścił mnie, abym poszła pierwsza. Postanowiłam nie brać żakietu, temperatura była dosyć wysoka, chociaż zapadał już zmrok.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do centrum Madrytu. Po około dziesięciu minutach opowiadania Raphaelowi kto złożył mi życzenia i jakie prezenty dostałam, wjechaliśmy na ulicę, gdzie mieściły się najdroższe kluby i restauracje prawdopodobnie w całej Hiszpanii. Z zachwytem spoglądałam przez okno na przepiękne, elegancko przystrojone budynki dookoła mnie. Mieszkałam w Madrycie już kilka dobrych lat, lecz nigdy wcześniej nie myślałam nawet, aby przejść się do tej dzielnicy. Byłam pod wielkim wrażeniem.
Zastanawiałam się, do której z restauracji postanowił zabrać mnie mój chłopak. Szczerze mówiąc mogłabym pójść do każdej z nich, byleby spędzić miło czas z Raphaelem.
Zaparkowaliśmy pod pozornie małym budynkiem. Z tego co się orientowałam była to restauracja z pokojami hotelowymi na piętrze. Przechodząc przez korytarz można było zająć stolik na zewnątrz restauracji, z dala od miejskiego ruchu. Postanowiliśmy tam pójść, aby nie siedzieć w dusznych czterech ścianach.
Raphael chwycił moją dłoń i zaprowadził do stolika stojącego pod wielką fontanną, która znajdowała się na środku całej posiadłości.
Miałam łzy w oczach. Scena jak z filmu romantycznego: my ładnie ubrani, ekskluzywna restauracja, fontanna, świece, tylko orkiestry grającej nastrojową muzykę brakowało, lecz i tak było cudownie.
Zamówiliśmy dania dla siebie i postanowiliśmy zamiast szampana wypić wino.
- Pewnie zapłacisz za to majątek - zagadnęłam nieśmiało.
Varane zaczął gładzić moją dłoń, którą trzymałam na stoliku i uśmiechając się powiedział:
- Taki spóźniony prezent urodzinowy.
Przez cały wieczór rozmawialiśmy o naszym dzieciństwie. Zaczęło się od tego, że wspomniałam o mojej rodzinnej miejscowości. Raphael za to opowiadał mi o czasach kiedy grał w trampkarzach i juniorach we Francji.
- Kiedyś wlaliśmy trenerowi do kawy środek na przeczyszczenie, bo nie chciało nam się biegać - opowiadał śmiejąc się w niebo głosy - Potem przez tydzień nie mieliśmy treningów!
Śmiałam się razem z nim. Takich opowieści miał masę!
- Nie miałam pojęcia, że z ciebie taki łobuz, Varane! - krzyknęłam.
- Bo to zależy od sytuacji - odparł poruszając porozumiewawczo brwiami.
Byliśmy tam przez jakieś trzy godziny a tematów do rozmowy wciąż nie brakowało. Mogłabym przegadać całą noc, ale zauważyłam, że Raphael zaczynał się nudzić. Chociaż próbował mnie słuchać przez cały czas, wyraźnie odpływał na minutę czy dwie.
- Mógłbyś odwieźć mnie do domu? - zapytałam co spotkało się z uśmiechem piłkarza.
- Pewnie - odparł i zapłacił za jedzenie.
Wsiedliśmy do samochodu, lecz Rapha nie wkładał nawet kluczyków do stacyjki. Ujął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Z pozoru niewinne pocałunki przerodziły się w namiętne pieszczoty. Francuz zaczął dotykać ręką mojego kolana, ja ustami muskałam jego szyję.
- Jedźmy do domu, ludzie patrzą - powiedziałam po chwili, kiedy poczułam dyskomfort spowodowany różnymi urządzeniami w samochodzie.
- Do mnie jest bliżej - odparł i włączył samochód.
Znacznie szybciej niż wcześniej, dojechaliśmy do dzielnicy gdzie mieszkał Raphael. W napięciu i z niecierpliwością czekaliśmy aż winda zawiezie nas na ostatnie piętro. Oj, co by się działo w tej windzie gdyby akurat wtedy nie jechała z nami pewna staruszka!
Pełni podniecenia szybko znaleźliśmy się pod drzwiami mieszkania. Raphael zgrabnym ruchem przekręcił kluczyki w zamku i miałam wrażenie, że teraz nic nas nie powstrzyma.
Jak w przypadku nocy, którą ostatnio spędził u mnie Varane, musiała znaleźć się osoba trzecia w roli głównej. Ciężko jest sobie wyobrazić moją minę na widok nagiej brunetki leżącej wśród róż i zapalonych świec w sypialni Raphaela.




____________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Hej! I jak wrażenia po przeczytaniu? :D Mam nadzieję, że się podoba. Pierwszy raz w moim opowiadaniu znalazły się sceny +18 i chyba po raz ostatni na tym blogu. Osobiście rozdział mi się podoba, nawet dobrze mi wyszedł :) Szczerze mówiąc pisałam go jakieś dwie godziny co jak na mnie jest chyba rekordem. Czekam na Wasze opinie :*

I'll be the one if you want me to
Sztuka zapominania

Your one and only
Stand by me

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4

- Co ty odpierdalasz?! - wydarłam się na stojącego przede mną Lucę. Normalnie, nie przeklęłabym, ale poziom mojej adrenaliny znacznie wzrósł wciągu kilku ostatnich minut. Nie dość, że mój były, który przez większość związku się o mnie nie troszczył, stał przede mną pijany o drugiej w nocy, to jeszcze przerwał dobrze zapowiadający się wieczór z Raphaelem.
- Przyszedłem z tobą świętować! - zawołał chwiejąc się.
Nagle z pokoju wyszedł Rapha, który wciągu tych kilku minut zdążył się ubrać. Również wyglądał na wytrąconego z równowagi.
- Kto to jest? - zapytał.
- Luca, mój były chłopak - odparłam kładąc nacisk na "były".
- Pfff, kto to jest?! - Luca zaczął krztusić się własną śliną - Za obcych się bierzesz?
- Dosyć tego! - krzyknął Raphael i stanął twarzą w twarz z Lucą - Wyjdziesz po dobroci czy mam cię odprowadzić?
- Rapha, daj spokój - stanęłam między nimi - Luca już się zbiera, tak?
Hiszpan gniewnym wzrokiem popatrzył na Varane'a. Miałam wrażenie, że zaraz się na siebie rzucą, lecz Luca mruknął pod nosem:
- Oczywiście.
Odszedł chwiejnym krokiem a ja zamknęłam za nim drzwi o które oparłam się plecami. Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić. Raphael stanął naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce. Zaczął uspokajająco gładzić moje dłonie.
- Musisz coś z tym zrobić - szepnął - Wyobraź sobie co by się stało gdyby mnie tu nie było.
Uśmiechnęłam się lekko i zarzuciłam mu ręce na ramiona.
- Nie przejmuj się tym teraz - powiedział i złożyłam pocałunek na jego ustach.
Resztę wieczoru spędziliśmy leżąc w łóżku, przytuleni do siebie, rozmawiając o naszych zainteresowaniach. Poznawaliśmy się coraz lepiej. Opowiedziałam Raphaelowi o mojej rodzinie mieszkającej w jednej z wiosek otaczających Madryt. On za to opowiadał o swoich początkach z piłką nożną we Francji. Było nam razem cudownie, wreszcie czułam, że komuś na mnie zależy, że ktoś mnie kocha. Po około godzinie odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

Następnego dnia, kiedy rano się obudziłam, Raphaela nie było obok mnie. Został kartkę na stoliku obok łóżka z wiadomością "musiałem iść na trening". Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku rozmyślając o wydarzeniach ostatniego wieczoru. Z całego serca miałam nadzieję, że związek z Varanem nie jest tylko miesięczną przygodą, a okaże się czymś poważniejszym.
Wstałam powoli i zaczęłam poszukiwania w mojej garderobie za czymś do ubrania do pracy. Za oknem było burzowo, padał deszcz. Postawiłam na dżinsy, koszulę w czerwono-czarną kratę oraz ciemne vansy, włosy zaplotłam w kłosa.
W biegu umalowałam się i wypiłam kawę, na śniadanie przyjdzie pora w biurze. Ruszyłam spod domu do centrum Madrytu gdzie panowały niesamowite korki. Na szczęście do pracy dotarłam na czas.
Ledwo przekroczyłam próg biura, zastałam całą załogę z prezentami w rękach śpiewającą mi "Happy birthday".
- Wszystkiego najlepszego, kochana! - krzyczała Ines rzucając mi się na szyję.
- Dziękuję wam wszystkim, cudowni jesteście! - zawołałam ze łzami w oczach. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, aby ktoś poza Ines i Francescą. Jednak to co zastałam w wejściu było niczym w porównaniu z tym co działo się w moim gabinecie.
Wszędzie, dosłownie wszędzie były jasno różowe róże. Ciężko było mi przedrzeć się do biurka, aby odczytać liścik, ale w końcu, po 15 minutach udało się. Na blacie leżał liścik. Złapałam go i przeczytałam.
"Mam nadzieję, że za bardzo się nie ukłułaś - Raphael".
- Ten to ma romantyczne teksty - powiedziałam sama do siebie i zaczęłam się zastanawiać co zrobię z około 1000 sztukami róż.

***

Wysłałem jej róże do biura, około 1000 sztuk. Kiedyś wspominała mi, że jej ulubiony kolor to jasny róż, bo kojarzy jej się z niewinnością. Owszem, kosztowało mnie to niemało, ale nie co dzień moja ukochana kończy 20 lat. Mam tylko nadzieję, że nie pokaleczyła się za bardzo.
Dzisiejszy trening przebiegł w miarę sprawnie. Znów byłem włączony do pierwszej drużyny, tak jak Alvaro Morata.
Zaczęliśmy się rozgrzewać biegając dookoła boiska. Morata biegł zaraz przy mnie i wciąż zagadywał mnie o Elenę.
- Myślałem, że wolisz brunetki - powtarzał - Musisz mnie poznać z jakąś jej koleżanką.
- Dziewczyn nie klasyfikuje się ze względu na wygląd - odparłem co spotkało się z napadem śmiechu mojego przyjaciela.
- Od kiedy niby?
Uniosłem teatralnie oczy ku niebu. Morata był wspaniałym przyjacielem, zawsze mogłem na nim polegać, ale czasami był totalnym kretynem.
- Dziwisz się, że od pół roku nie możesz związać się z dziewczyną na dłużej niż jedną noc - skomentowałem.
- Spierdalaj - odpowiedział. Widocznie trafiłem w słaby punkt mojego kolegi.
Przez resztę treningu nie odezwał się do mnie słowem. Zachowywał się jak nastolatka, która ma focha. Jednak po treningu, w szatni, już było całkiem ok.
- To coś poważnego? - zagadał.
- Chyba zaproponuję jej wspólne mieszkanie - odparłem zakładając koszulkę.
- Szybki jesteś! - zawołał ubierający się obok mnie Isco.
- Jej były ją nachodzi, musi zmienić otoczenie - tłumaczyłem się chociaż w rzeczywistości to był tylko pretekst, aby każdego dnia budzić się i zasypiać przy niej.
- No oczywiście - powiedział z ironią Morata porozumiewawczo gestykulując brwiami.
Wyszliśmy z ośrodka treningowego we wspaniałych nastrojach. Ja, Morata i Isco byliśmy umówieni na cotygodniowe granie w Fifę u Alvaro.
Szedłem właśnie w stronę swojego porsche kiedy zatrzymała mnie wysoka kobieta w wielkich, ciemnych okularach przeciwsłonecznych.
- Hej, Raphael! - zawołała - Pamiętasz mnie jeszcze? - zapytała po francusku ściągając okulary przeciwsłoneczne.
Osoby, którą ujrzały moje oczy nawet w snach bym się teraz nie spodziewał. Właśnie przede mną stała Amelie. Moja Amelie.

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Heeej! Jak Wam wakacje lecą? U mnie jak do tej pory nawet dobrze, dużo wypoczywam :)
Oddaję do Waszej oceny czwarty już rozdział o Raphaelu Varanie. Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi nawet tak, chociaż długość mogłaby być większa.
Pozdrawiam i zapraszam na inne blogi :*