- Co ty odpierdalasz?! - wydarłam się na stojącego przede mną Lucę. Normalnie, nie przeklęłabym, ale poziom mojej adrenaliny znacznie wzrósł wciągu kilku ostatnich minut. Nie dość, że mój były, który przez większość związku się o mnie nie troszczył, stał przede mną pijany o drugiej w nocy, to jeszcze przerwał dobrze zapowiadający się wieczór z Raphaelem.
- Przyszedłem z tobą świętować! - zawołał chwiejąc się.
Nagle z pokoju wyszedł Rapha, który wciągu tych kilku minut zdążył się ubrać. Również wyglądał na wytrąconego z równowagi.
- Kto to jest? - zapytał.
- Luca, mój były chłopak - odparłam kładąc nacisk na "były".
- Pfff, kto to jest?! - Luca zaczął krztusić się własną śliną - Za obcych się bierzesz?
- Dosyć tego! - krzyknął Raphael i stanął twarzą w twarz z Lucą - Wyjdziesz po dobroci czy mam cię odprowadzić?
- Rapha, daj spokój - stanęłam między nimi - Luca już się zbiera, tak?
Hiszpan gniewnym wzrokiem popatrzył na Varane'a. Miałam wrażenie, że zaraz się na siebie rzucą, lecz Luca mruknął pod nosem:
- Oczywiście.
Odszedł chwiejnym krokiem a ja zamknęłam za nim drzwi o które oparłam się plecami. Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić. Raphael stanął naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce. Zaczął uspokajająco gładzić moje dłonie.
- Musisz coś z tym zrobić - szepnął - Wyobraź sobie co by się stało gdyby mnie tu nie było.
Uśmiechnęłam się lekko i zarzuciłam mu ręce na ramiona.
- Nie przejmuj się tym teraz - powiedział i złożyłam pocałunek na jego ustach.
Resztę wieczoru spędziliśmy leżąc w łóżku, przytuleni do siebie, rozmawiając o naszych zainteresowaniach. Poznawaliśmy się coraz lepiej. Opowiedziałam Raphaelowi o mojej rodzinie mieszkającej w jednej z wiosek otaczających Madryt. On za to opowiadał o swoich początkach z piłką nożną we Francji. Było nam razem cudownie, wreszcie czułam, że komuś na mnie zależy, że ktoś mnie kocha. Po około godzinie odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.
Następnego dnia, kiedy rano się obudziłam, Raphaela nie było obok mnie. Został kartkę na stoliku obok łóżka z wiadomością "musiałem iść na trening". Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku rozmyślając o wydarzeniach ostatniego wieczoru. Z całego serca miałam nadzieję, że związek z Varanem nie jest tylko miesięczną przygodą, a okaże się czymś poważniejszym.
Wstałam powoli i zaczęłam poszukiwania w mojej garderobie za czymś do ubrania do pracy. Za oknem było burzowo, padał deszcz. Postawiłam na dżinsy, koszulę w czerwono-czarną kratę oraz ciemne vansy, włosy zaplotłam w kłosa.
W biegu umalowałam się i wypiłam kawę, na śniadanie przyjdzie pora w biurze. Ruszyłam spod domu do centrum Madrytu gdzie panowały niesamowite korki. Na szczęście do pracy dotarłam na czas.
Ledwo przekroczyłam próg biura, zastałam całą załogę z prezentami w rękach śpiewającą mi "Happy birthday".
- Wszystkiego najlepszego, kochana! - krzyczała Ines rzucając mi się na szyję.
- Dziękuję wam wszystkim, cudowni jesteście! - zawołałam ze łzami w oczach. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, aby ktoś poza Ines i Francescą. Jednak to co zastałam w wejściu było niczym w porównaniu z tym co działo się w moim gabinecie.
Wszędzie, dosłownie wszędzie były jasno różowe róże. Ciężko było mi przedrzeć się do biurka, aby odczytać liścik, ale w końcu, po 15 minutach udało się. Na blacie leżał liścik. Złapałam go i przeczytałam.
"Mam nadzieję, że za bardzo się nie ukłułaś - Raphael".
- Ten to ma romantyczne teksty - powiedziałam sama do siebie i zaczęłam się zastanawiać co zrobię z około 1000 sztukami róż.
***
Wysłałem jej róże do biura, około 1000 sztuk. Kiedyś wspominała mi, że jej ulubiony kolor to jasny róż, bo kojarzy jej się z niewinnością. Owszem, kosztowało mnie to niemało, ale nie co dzień moja ukochana kończy 20 lat. Mam tylko nadzieję, że nie pokaleczyła się za bardzo.
Dzisiejszy trening przebiegł w miarę sprawnie. Znów byłem włączony do pierwszej drużyny, tak jak Alvaro Morata.
Zaczęliśmy się rozgrzewać biegając dookoła boiska. Morata biegł zaraz przy mnie i wciąż zagadywał mnie o Elenę.
- Myślałem, że wolisz brunetki - powtarzał - Musisz mnie poznać z jakąś jej koleżanką.
- Dziewczyn nie klasyfikuje się ze względu na wygląd - odparłem co spotkało się z napadem śmiechu mojego przyjaciela.
- Od kiedy niby?
Uniosłem teatralnie oczy ku niebu. Morata był wspaniałym przyjacielem, zawsze mogłem na nim polegać, ale czasami był totalnym kretynem.
- Dziwisz się, że od pół roku nie możesz związać się z dziewczyną na dłużej niż jedną noc - skomentowałem.
Przez resztę treningu nie odezwał się do mnie słowem. Zachowywał się jak nastolatka, która ma focha. Jednak po treningu, w szatni, już było całkiem ok.
- To coś poważnego? - zagadał.
- Chyba zaproponuję jej wspólne mieszkanie - odparłem zakładając koszulkę.
- Szybki jesteś! - zawołał ubierający się obok mnie Isco.
- Jej były ją nachodzi, musi zmienić otoczenie - tłumaczyłem się chociaż w rzeczywistości to był tylko pretekst, aby każdego dnia budzić się i zasypiać przy niej.
- No oczywiście - powiedział z ironią Morata porozumiewawczo gestykulując brwiami.
Wyszliśmy z ośrodka treningowego we wspaniałych nastrojach. Ja, Morata i Isco byliśmy umówieni na cotygodniowe granie w Fifę u Alvaro.
Szedłem właśnie w stronę swojego porsche kiedy zatrzymała mnie wysoka kobieta w wielkich, ciemnych okularach przeciwsłonecznych.
- Hej, Raphael! - zawołała - Pamiętasz mnie jeszcze? - zapytała po francusku ściągając okulary przeciwsłoneczne.
Osoby, którą ujrzały moje oczy nawet w snach bym się teraz nie spodziewał. Właśnie przede mną stała Amelie. Moja Amelie.
_________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Heeej! Jak Wam wakacje lecą? U mnie jak do tej pory nawet dobrze, dużo wypoczywam :)
Oddaję do Waszej oceny czwarty już rozdział o Raphaelu Varanie. Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi nawet tak, chociaż długość mogłaby być większa.
Pozdrawiam i zapraszam na inne blogi :*
JEJA, JAKIE CUDEŃKO ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńPo raz 65469586506567578 pochwalę Twój talent... Jak ja Ci zazdroszczę dziewczyno :*
Luca, ten to jest centralnie jakiś kretyn... Ale śmiać mi się chciało, jak wyobrażałam sobie go takiego wstawionego :D
Jak słodko z tymi różami <3
Rapha jaki romantyk xD Podoba mi sie relacja, jaka ich łączy...Ale nie ukrywam, że Amelie wydaje się być bardzo intrygującą bohaterką :D
Morata jaki kretyn (czyt. MORATA JAKI KOCHANY) xDDDD
Dobra, dobra, bo już się rozpędzam za bardzo :3
Czekam szybko na nowy i pozdrawiam, buziak :*** ♥
Romantyk! Róże, mmm *-*
OdpowiedzUsuńAmelie=wypad. Ma ja splawic. Chyba do niej nie poleci...
Nie musisz mnie informować o nowościach, jestem w obserwatorach, to zawsze będę wiedzieć, że jest nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuń"Mam tylko nadzieję, że nie pokaleczyła się za bardzo." tekst rozdziału xD
Trochę się Varane spieszy z tym wspólnym zamieszkaniem, ale w sumie to nie taki zły pomysł, bo jak ten Luca ma nachodzić Elenę to strach, co może po pijaku zrobić. Teraz jeszcze ta Amelie... Oj, komplikuje się.
Luca, weź się odpier*ol :v nikt Cię nie lubi. Amalia też. Namieszasz między Raphaelem, a Eleną! :(:(
OdpowiedzUsuńAlvaro i te jego fochy :v jak baba XDXD
Czekam na kolejny :* Pozdrawiam :*
Luca mnie wkurza i ta Amelie też, chociaż dopiero się pojawiła, masakra, ale nie może być cały czas fajnie.
OdpowiedzUsuńMmm, tyle róż, jak romantycznie, jak słodko ♥
Super rozdział i czekam na następny.
Hagrr Luca won! Amelie również! Niech tylko coś spróbuje namieszać to Elena ma jej dać w pysk! :)) Varane rzeczywiście jaki romantyczny xd ale żeby dostać 1000 sztuk róż to normalnie ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Pozdrawiam ;*
Kurcze też bym chciała tysiąc sztuk róż dostać xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
Może być lekkie zamieszanie z tą całą Amelie i Luca chyba też tak łatwo nie odpuści.
Czekam na nowy,
Pozdrawiam :*
Awww Varane, jaki romantyk *-*
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały i czekam na rozwinięcie sytuacji z Amelie :3
oooo *.* jak słodko z tymi różami!! :3 mam zazdro ;)
OdpowiedzUsuńAmelie wróciła? będzie ciekawie :)
rozdział świetny, czekam na kolejny :*
No to się porobiło :D
OdpowiedzUsuńJaaki słodki pomysł z tymi różami *o*
cudnie <3
Znów przybywam w opóźnieniu, ale i znów z zachwytem nad Twoim dziełem! Masz bardzo lekki i przyjemny styl pisania, uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuńLuca to oczywiście baran, kretyn, idiota i męski narząd rozrodczy w jednym. Dobrze jedynie, że grzecznie wyszedł, choć zapewne jeszcze nas zaszczyci. Varane zaskoczył mnie i to bardzo! Romantyczny, kochany i do tego przystojny... ideał! :D Niech jedynie trzyma się z dala od swojej byłej, błagam. Mam dziwne przeczucie, że to straszna zołza.
Pozdrawiam i czekam na więcej ;*
Rapha jaki romantyczny <3
OdpowiedzUsuńAle narobiłaś z tą Amelie xD
Cudowny rozdział ;* /Kasia Lewandowska-Reus .
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie miałam kiedy. Teraz obiecuję poprawę ;)
OdpowiedzUsuńVarane ty do Sophi wracaj, a nie Amelie mi tu witasz! ;P
Ona na miesza nie? ;)
Czekam na więcej!
O kurde. No to teraz się porobiło. Czuję, że Varane może dać się złamać. Amelie może na nowo go omotać. Nie zdziwię się, jeśli tak się stanie. Tylko szkoda mi Eleny.
OdpowiedzUsuńbuziak :*
Awww, Amelie wróciła, haha. Coś czuję, że nasz Rapha stał się sławny, a ona sobie teraz go wykorzysta. No ale... jakoś niezbyt polubiłam tą całą Elenę, więc możesz namieszać.
OdpowiedzUsuńJeju, to dopiero czwarty rozdział a już tyle akcji *,* Cud, miód. Jeszcze wprowadziłaś Isco i kto wie, może on też coś namiesza? Fajnie by było, uwielbiam tego człeka po prostu! ♥
W każdym razie piszesz pięknie, podoba mi się. Czekam na następny i pozdrawiam!
Amelie ! Fuck ! Pewnie coś spierdzieli między Eleną, a Varanem :/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i proszę pisz, bo tu umrę z ciekawości :)
Dziękuję za komentarze u mnie :***
Pozdrawiam i zyczę weny :)
Wiem, że niektórzy się w to nie bawią, więc nie musisz, ale zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńJa sama zrobiłam to po raz pierwszy i ostatni prawdopodobnie ;)
Więcej tutaj ---> http://futbol-amar-amistad.blogspot.com/p/blog-page.html